Blog głównie w formie dziennika, żeby nie zapominać rzeczy z życia, co mi się zdarza przez prowadzenie trybu życia jaki prowadzę, albo w formie opowiadań.
Zaczęłam już wcześniej, więc teraz wystarczy, że skopiuję.
Opowiadanie inspirowane rozmowami z ludźmi na pewnym forum (a styl pisania z punktu widzenia pierwszej osoby zawsze najbardziej mi odpowiadał):
*****************************************************************
Parę dni wcześniej: (wyjaśnienia dziwnych rzeczy na końcu)
17 grudnia 2015, czwartek.
Taki koleś, profesor z wydziału chemicznego
(organicznej)strasznie mnie dzień wcześniej na kolokwium (dekstrozy i takie
pierdoły)- to dygresja chyba, no ale nawiązując do tego chcę opisać jak
spędziłam wieczór: seans Chirurdzy (odcinek jakoś z 4 sezonu 05 chyba), duszono
w pokoju było pamiętam.
18 grudnia 2015, piątek
Dostałam pewną wiadomość, dobrą wiadomość.
paczka na poczcie e mail :D z wiadomością, że dostałam 0,5 pkt z testu, babka
od chemii się pomyliła i uznała złą odpowiedź jako poprawną. Ja zaznaczyłam
niby złą, ale jak się potem okazało (tak mi mówili), że miałam rację J
Wieczorem seans z Chirurdzy, znowu dosyć duszno 450K jakoś (hehe politechnika), herbata z syropem klonowym (pycha). Musiałam tylko się na chwilę oderwać umyć naczynia. Spowrotem do łóżka i 1 odc chirurdzy (4X4|) x1 odc wcześniejszego, którego niedooglądałam kiedyś tam. Szybko czas zleciał, zasiedziałam się, to było jak jeden oddech.
Wieczorem seans z Chirurdzy, znowu dosyć duszno 450K jakoś (hehe politechnika), herbata z syropem klonowym (pycha). Musiałam tylko się na chwilę oderwać umyć naczynia. Spowrotem do łóżka i 1 odc chirurdzy (4X4|) x1 odc wcześniejszego, którego niedooglądałam kiedyś tam. Szybko czas zleciał, zasiedziałam się, to było jak jeden oddech.
19 grudnia 2015, sobota
Rano wstałam, coś koło 9-10. Wypiłam kawę,
pościerałam kurze. Jakoś tak czas zleciał do koło 14 (ja wiem, tak mniej
więcej). Wyszłam do Gośki (koleżanka taka xd) posiedzieć, wychodząc powiedziałam, że nie będę
długo, ale mama powiedziała, żeby posiedzieć. Najpierw wstąpiłam do kolegi
kolegi koleżanki (o kur) przybić piątkę. Potem wpadłam do Gośki- tam posiedziałam. Przypomniał mi się w
trakcie drogi do Gośki odcinek z poprzedniego wieczora (XD). A był dość smutny
btw. No i jak tak siedziałyśmy to poczułam smak syropu klonowego sprzed wyjścia
z domu. Gośka pokazała mi kawałek swojej pracy o jakiejś roślince, ale już nie
pamiętam jakiej, bo nie przepadam za takimi tematami- ziemia, robaki…nie. Jak
tak siedziałyśmy to Gośka coś piła. Na moje pytanie co pije mówi, że drinka i
pyta mnie czy chcę drinka czy sok. Powiedziałam, że sok, ale żeby przyniosła co
tam ma, bo jej drink ma ciekawy kolor. Przyniosła grenadynę (sok jakiś). Na
moje pytanie czy ma fazkę powiedziała, że tak, że na serio czuła, że jest
pijana... W międzyczasie przyszła Kamila i Marek, przyjechali konkretniej. Wieczorem tego
dnia oglądałam Chirurdzy w łóżku (fascynujące życie zwariowanej studentki),
chociaż Kamila i Marek proponowali mi koncert w fajnym klubie, jednym z moich ulubionych w klimacie
bluesowo-rockowym, czyli też moim… Nie poszłam, ale byliśmy wcześniej na zakupach z Markiem po
buty i w macu (tzn. ja byłam w macu, oni w jakichś innych miejscach, bo maca
mają dość-pracują tam, wszyscy gdzieś pracują, tylko ja się nigdzie nie nadaję). Odwieźli mnie do domu i tak się kończy dzień, wchodzę do łózka
jak już mówiłam. odc 4x05. Nie wiem, może obejrzałam tylko jeden odcinek, ale
może jeszcze ten nie dokończony odcinek z kiedyś włączyłam… ale już nie
pamiętam..
20 grudnia 2015, niedziela
Wydaje się jakby to było wczoraj (mądra uwaga
przyp. autor)
Wstaje o 9, bo się umówiliśmy, że jedziemy na
tą wystawę Beksińskiego do Sanoka z Markiem i Kamilą. w aucie fajnie, cukierki
klonowe dorwałam. Potem z Markiem pogadaliśmy o dziwnych rzeczach naturalnie. Z
tyłu w samochodzie niestety siedziałam, obok mnie wisiała jakaś zielona koszula
Marka. Ładne widoki były bardzo (bo koszula zasłaniała tylko jedno okno) W
trakcie drogi zatrzymaliśmy się w maku i coś zjedliśmy. Po dojeździe na miejsce usiedliśmy na jakimś punkcie widokowym i podziwialiśmy widoki Sanoka. Dużo
zieleni tam musi być w lecie, końcem wiosny. Ale wtedy było zimno i wiało.
Weszliśmy do muzeum, gdzie była wystawa i muszę powiedzieć, że bardzo mi się
spodobało. Byłam pod wrażeniem. Obrazów i samych tych replik mieszkania
Beksińskiego. Było takie zwykłe, a widok nieinspirujący. Dlatego wyszłam z
założenia że mógł coś brać. Coś co pobudzi Jego wyobraźnię. Te obrazy to super
sprawa. Niestety jakiś kretyn go zabił.
Po drodze z muzeum wstąpiliśmy do maca na kawkę.
Wróciłam do domu koło 14-15. Atmosfera chujowa jak barszcz. Przeczekałam jakoś do wieczora i poszłam z kompem do łóżka, 1,5 albo 0,5 odcinka Grey’s Anatomy oglądnęłam (nie pamiętam czy tylko kończyłam jakiś poprzedni, czy potem zaczęłam nowy), poszłam spać, wyspałam się.
Wróciłam do domu koło 14-15. Atmosfera chujowa jak barszcz. Przeczekałam jakoś do wieczora i poszłam z kompem do łóżka, 1,5 albo 0,5 odcinka Grey’s Anatomy oglądnęłam (nie pamiętam czy tylko kończyłam jakiś poprzedni, czy potem zaczęłam nowy), poszłam spać, wyspałam się.
Tę historię powyżej musiałam
napisać wcześniej, żeby nie zapomnieć i zniszczyć wersję papierową, którą napisałam w
kalendarzu, o którym mowa później. Dziwne przenośnie to dlatego, że od początku nie chciałam pisać o wszystkim wprost, ale w trakcie stwierdziłam, że kogo ja chcę oszukać. Was nie znam, a sama wiem co robię. Nie robię też żadnych nielegalnych rzeczy, więc proszę, oto wyjaśnienie:
17 grudnia 2015, czwartek wieczór, koda na afterglow z dxm z
dnia poprzedniego
18 grudnia 2015, piątek,
odbieram paczkę xan x30 i klon x3. Od razu o.5mg alpry, Wieczoram koda
450mg i klon podjęzykowo 2mg, mycie naczyń,
łóżko 1 mg alpry plus jakieś 0.5 (to co zostało ze zgniecenia przez
kompa) sniffem.
19 grudnia 2015, sobota, potem do kolegi kolegi po 5 giet,
w drodze do Gośki klon i xan, potem lufa. Wieczorem koda 450mg i może xan.
20 grudnia 2015, niedziela, w drodze do Sanoka w aucie klon
i lufa z Markiem, Alpra, w Sanoku lufa, galeria. Po drodze spowrotem xan.
21 grudnia 2015, poniedziałek (dziś), pół xanaxu, lufa mj.
*********************************************************************************
Pierwsze opowiadanie, jak nie chcecie, nie czytajcie, jest o uzależnionym człowieku, ale nie wolno nikogo pochopnie oceniać. Ja tak nie robię :) Uważam, że wszystko jest dla ludzi. Jeżeli pijecie alkohol albo palicie papierosy, a tutaj macie przemyślenia, że człowiek ten jest zwykłym narkomanem to jesteście hipokrytami. Oczywiście przyznaję, że ilości spożywane są znaczne, ale dajmy człowiekowi szansę :)
*****************************************************************
Kolejna część opowiadania:
Już nie parę dni wcześniej.
21 grudnia 2015, poniedziałek, dziś.
21 grudnia 2015, poniedziałek, dziś.
Wstałam koło 8:30/9, wypiłam kawę i
sok i zjadłam pół xanaxu. Wszyscy są w pracy, brat był w domu. Ja wyszłam na zakupy na obiad
(chilli będzie- teraz jak już to piszę, to mogę powiedzieć, że było), ale wstąpiłam też na szmaty (kupiłam spodnie, dwie bluzki i
sweter). Jak wróciłam to brata już nie było, więc pozwoliłam sobie na zapalenie lufy.
Zauważyłam, że ktoś urwał taki plastikowy element od okna. Próbowałam go
przykleić (klej jest w tym „wazoniku” po Babci) i podłożyłam kalendarz na parapecie pod miejsce w którym element
odpadł. Parę kropli kleju wylało się na ten kalendarz, 3 konkretnie. Mogłam
poczekać aż klej wyschnie, ale jestem głupia i zaczęłam ścierać
chusteczką.(informację tę kompletnie nieistotną napisałam w owym nieszczęsnym
kalendarzu, żebym mogła znaleźć wymówkę jak ktoś zapyta dlaczego kalendarz jest taki
brudny. Stwierdziłam, że jak sobie to napiszę, to zwinnym ruchem niezgrabnej
ręki otworzę kalendarz w tym miejscu, szybko info przeczytam i sobie przypomnę…
nie skomentuję tego nawet).
Teraz pewnie włączę muzykę, albo
jakiś odcinek serialu (to się nazywa zwariowane studenckie życie, chyba
przeginam z tym trochę xd). Nie wiem co będzie z tego pisania, ale z tego co
widzę, to po alprze jakoś się otwieram, mogę łatwiej wyrażać swoje myśli i
mniej rzeczy mnie denerwuje. Tylko szkoda, że po pierwsze to wciąga, a po
drugie to widać po osobie zażywającej, że coś jest nie tak. Jak na co dzień
jestem ponurakiem i mam minę jakbym chciała komuś wpierdolić, a teraz nic mnie
nie wkurza, mogę stać w kolejce pół godziny i wyjść z niczym. Tylko czas mi
szybciej leci. Więc pewnie muszę z tym skończyć, to i pisanie pójdzie się
jebać.
Żegnam póki co. Na razie uzewnętrzniania się żadnego nie planuję, ale mam kilka rozmów na fb po alprze właśnie, więc dowody są niestety.
Żegnam póki co. Na razie uzewnętrzniania się żadnego nie planuję, ale mam kilka rozmów na fb po alprze właśnie, więc dowody są niestety.
Koniec owijania w bawełnę (w tym momencie zaczęłąm oryginalnie nazywać rzeczy po imieniu).
po przerwie:
Siedzę sobie na kompie, zrobiłam wcześniej obiad. Zamówiłam ukulele na allegro- postanowiłam znaleźć sobie jakieś hobby, które odciągnęłoby mnie od złych nawyków- nie wiem czy pomoże. Swoją drogą to chyba najbardziej pojebana rzecz jaką zrobiłam, taka totalnie z dupy:
po przerwie:
Siedzę sobie na kompie, zrobiłam wcześniej obiad. Zamówiłam ukulele na allegro- postanowiłam znaleźć sobie jakieś hobby, które odciągnęłoby mnie od złych nawyków- nie wiem czy pomoże. Swoją drogą to chyba najbardziej pojebana rzecz jaką zrobiłam, taka totalnie z dupy:
-co dziś robiłeś?
-nic specjalnego, zamówiłem ukulele
….
No ale nie jest chyba najgorzej, różne rzeczy ludzie robią, a zamawianie instrumentu nie jest jakimś szaleństwem :D
Wypiłam kawę, posiedziałam na fb, pogadałam z Grześkiem, jako muzyka na tło mojego posiedzenia poszedł najpierw album Tycho
Wypiłam kawę, posiedziałam na fb, pogadałam z Grześkiem, jako muzyka na tło mojego posiedzenia poszedł najpierw album Tycho
(taka mój wymysł, bo bohater lubi muzykę jak ja, inaczej byśmy się nie polubili i zginęłaby przygnieciona kowadłem)
a potem John Lennon („Imagine”), rozmarzyłam się trochę, bo chyba Alpra nadal działa z rana, dodatkowo kawa podniosła mi nastrój. Myślę sobie jakie życie byłoby piękne, gdyby ludzie żyli tak, jak to opowiadał Lennon w swoim utworze. Dałoby się- bez pościgu za kasą, posadą, bez granic i wojen.
I dochodzę do wniosku, że jakby Alpra była dostępna ogólnie, dla każdego i nie miałaby efektów ubocznych, a ja nie musiałabym się z tym chować przed rodziną oraz miałam tyle kasy, że mogłabym sobie pozwolić na stały dostęp, to bym sobie pozwoliła. Wszystko jest takie proste i mimo spiny z osobą, którą uważałam za przyjaciółkę od jakichś 3 lat (z przerwami, bo to dziewczyna, a dziewczyny zawsze mają jakieś fochy) nie czuję się źle, wcześniej zwierzyłam się koleżance ze studiów- trochę mi głupio, bo się otwarłam tylko i wyłącznie dzięki klonowi i xnxowi. No ale chuj, jest wyrozumiała, ja póki co mam alprę w zasięgu ręki, to nie powinno być niezręcznej ciszy.
Ciekawe kiedy przyjdzie mi to
ukulele i ile mi zejdzie nauka gry… czy w ogóle wystarczy mi cierpliwości. Czekam
też na maila od promotora mego, bo wysłałam Mu streszczenie do pracy po polsku
i angielsku. Nie chcę mu zawracać głowy, mam jeszcze czas, więc się nie
spieszy. Ale nie chciałabym żeby się okazało, że znowu wszystko do dupy jest.
Bo mi zależy.
Mam tą alprę w znanym mi miejscu,
ale póki co postaram się nie tykać. Dzisiaj rano ta połówka i lufka potem musi
mi wystarczyć. Nie używałam też xanaxu nie wiadomo jak długo, więc może nie
będę miała efektów po odstawieniu. Fajnie by było.
Idę sprawdzić pocztę, albo fejsa, albo poszukać jakiejś muzyki, ewentualnie dokończyć odcinek Chirurdzy….. O tym właśnie mówię- pieprzona monotonia, całe moje życie- uczelnia i dom- a w domu albo jakieś obowiązki, albo serial. Człowiek się nudzi i szuka zajęć, a że nie ma znajomych, bo jest zamknięty w sobie i wycofany to bawi się swoją psychiką, swoim wnętrzem, eksperymentuje. Z tym trzeba walczyć, dlatego czekam na moją mini gitarkę i postaram się zmienić podejście do życia po tym wszystkim co do tej pory przeżyłam i przemyślałam. Rzucić ekspercymenty z psychodelikami (nieudane z resztą), przestać palić, bo robi to ze mnie idiotkę, nie leczyć stresu i niepewności aptecznymi specjałami. Zamiast tego nauczyć się grać i zacząć jakoś się dogadywać z ludźmi- tylko dosyć z tymi fałszywymi i nieszczerymi dla których się poświęcam, staram się, ale oni tego nie doceniają, pamięta się tylko te złe rzeczy, chamskie teksty jak mam zły humor, albo to, że jestem lamą i się nie odzywam.
*****************************************************************
To tyle na teraz, może i na zawsze, a może nie. Postaram się pisać o różnych rzeczach: muzyce, filmach, serialach (;o), o walce z samym sobą (w opowiadaniu), może jakichś książkach, filozofii, nauce.
Idę sprawdzić pocztę, albo fejsa, albo poszukać jakiejś muzyki, ewentualnie dokończyć odcinek Chirurdzy….. O tym właśnie mówię- pieprzona monotonia, całe moje życie- uczelnia i dom- a w domu albo jakieś obowiązki, albo serial. Człowiek się nudzi i szuka zajęć, a że nie ma znajomych, bo jest zamknięty w sobie i wycofany to bawi się swoją psychiką, swoim wnętrzem, eksperymentuje. Z tym trzeba walczyć, dlatego czekam na moją mini gitarkę i postaram się zmienić podejście do życia po tym wszystkim co do tej pory przeżyłam i przemyślałam. Rzucić ekspercymenty z psychodelikami (nieudane z resztą), przestać palić, bo robi to ze mnie idiotkę, nie leczyć stresu i niepewności aptecznymi specjałami. Zamiast tego nauczyć się grać i zacząć jakoś się dogadywać z ludźmi- tylko dosyć z tymi fałszywymi i nieszczerymi dla których się poświęcam, staram się, ale oni tego nie doceniają, pamięta się tylko te złe rzeczy, chamskie teksty jak mam zły humor, albo to, że jestem lamą i się nie odzywam.
*****************************************************************
To tyle na teraz, może i na zawsze, a może nie. Postaram się pisać o różnych rzeczach: muzyce, filmach, serialach (;o), o walce z samym sobą (w opowiadaniu), może jakichś książkach, filozofii, nauce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz